piątek, 9 maja 2014

Rozdział siedemnasty " Nasz początek "

Może brunet mówił prawdę ? Może faktycznie znajdzie się taki chłopak ? Tylko kto mógłby pokochać taką idiotkę jak ja ? A może on mówił o nas ? Zastanawiałam się nad tym, stojąc opatulona ciepłym, beżowym sweterkiem. Myślałam i myślałam. O nim. O tych słowach. Nie usłyszałam nawet zniecierpliwionych wołań mojej rodzicielki.
- ALICE ! Chodź tu kochanie, nie będziesz marzła. Poza tym, telefon do ciebie.
- Już idę. - szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Gdy już do niego wbiegłam, chwyciłam za telefon domowy i przyłożyłam go do ucha w celu rozmowy z drugą osobą.
/ rozmowa telefoniczna /
- Tak słucham ? - spytałam przyjemnym głosem.
- Alice kochanie. - usłyszałam ten podły głos, głos który posiada tylko jedna osoba.
- Czego chcesz ? - automatycznie zmieniłam swój ton i nastawienie do rozmówcy.
- Mi również miło cię słyszeć. Podobno jedziesz na obóz snowboardowy z Carter.
- Ona ma imię, Emily. Gdybyś nie wiedziała.
- Oh, no tak. Los chciał, że jedzie tam również mój kochany kuzyn. Jest od nas o rok starszy.
- I co z tego ? Mam się cieszyć czy płakać ?
- Raczej cieszyć. Może w końcu zapomnisz o tym idiocie Harrym.
- Nie nazywaj go tak ! Nie mam zamiaru się zaznajamiać z twoim, zapewne równie pustym kuzynkiem.
- Może tak, może nie. Przekonasz się. Radzę, żebyś miała głowę na karku. - wyszeptała ostatnie słowa po czym natychmiastowo się rozłączyła. Wtedy byłam w stanie rozpierdolić ją o chodnik. Nienawidziłam tej jędzy. Jak można mieć taki tupet ?! Cholernie zła poszłam do siebie do pokoju przy okazji wymijając zdziwionych rodziców i Chada. Tam wyjęłam największą walizkę jaką tylko miałam i rozpoczęłam pakowanie się na obóz. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy na narty. Do tego niczego sobie ubrania na dyskotekę lub jakiś wypad na miasto. Nie obyło się bez kosmetyków, bielizny, aparatu, odtwarzacza MP3 i innych szczegółów. Wzięłam około czterech par butów, niezliczoną ilość koszulek i to samo ze spodniami. Spakowałam również mój ulubiony, ciepły kocyk i laptopa. Gdy wybiła godzina 20:00, mogłam śmiało powiedzieć, że byłam spakowana. Chcąc się jeszcze przed snem pożegnać z Chadem zbiegłam na dół.
- KUUZYYN ! - krzyknęłam wbiegając do salonu i rzucając się na niego. Ten powalony przez taką małą istotę jak ja wybuchł śmiechem.
- Mała, będę tęsknił. - powiedział całkiem poważnie po chwili naszego wspólnego śmiechu, który wypełniał cały pokój.
- Ja też Chad. Kocham cię durniu. - uśmiechnęłam się nieśmiało i przejechałam swoją dłonią po czuprynie.
- Ja cię też piczko. - odpowiedziałam mu tylko fuknięciem do którego dołączyłam szczery, miły uśmiech. Sprzedałam mu kuksańca w ramię po czym wstałam z podłogi, przytuliłam chłopaka i wróciłam do pokoju. No tak. Mój kochany kuzynek wyjeżdża. Kto wie kiedy się zobaczymy ? Mam nadzieję, że jak najszybciej.  Aby przynajmniej trochę się wyluzować przed jutrzejszym wyjazdem, wzięłam swój delikatny, bawełniany ręcznik i poszłam do łazienki. Szybko umyłam się, aby jak najszybciej pójść spać, więc już po 10 minutach wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Gdy wygodnie ułożyłam się w ciepłej pościeli, usłyszałam dźwięk dostawanego smsa. Odblokowałam ekran i od razu ujrzałam jego imię na wyświetlaczu.
 
' Będę tęsknił. Mam też dla Ciebie niespodziankę. A teraz idź spać, żebyś była na jutro wypoczęta. Dobranoc śliczna :) '
Bez namysłu, z uśmiechem na twarzy odpisałam.
' Też będę tęskniła :c Już jestem ciekawa jaką, nie lubię niespodzianek. Dobranoc Harry :* '.
Odłożyłam telefon i położyłam się spać. Byłam tak zmęczona całym dniem, że nie miałam nawet czasu na wyobrażanie sobie, jak to będzie na tym obozie. Po chwili, więc odpłynęłam w krainę Morfeusza.
**
- Ally wstawaj ! Wyjeżdżasz dziś na obóz. - usłyszałam krzyki mamy.
- No ejj, już wstaję wstaję. - Szybko podeszłam do szafy, ubrałam się w to :
 
 aby było mi wygodnie podczas drogi.
Załatwiłam poranną toaletę i zeszłam na dół zjeść śniadanie. Zastałam mojego tatę robiącego mi naleśniki.
- Naleśniki, co ci się stało? - spytałam chichocząc w jego stronę.
- Co w tym takiego dziwnego?
- Bo ty nie umiesz robić naleśników !
- Eh córa. Specjalnie na dzisiejszy dzień się nauczyłem. Zadowolona? - spytał z delikatnym uśmiechem.
- Baardzo. - podeszłam do niego i wtuliłam się w tatę. - Dzięki. A tak w ogóle, to które z was mnie dzisiaj zawozi?
- Żadne z nas.
- Ale.. jak to? - spytałam zdziwiona.
- No tak to, niespodzianka kochanie.
- Niespodzianka? Czekaj, czekaj. Harry?
- Powiedział ci?
- Nie. Powiedział, że ma dla mnie niespodziankę, ty również.
- Dobra jesteś. Tak jedziesz z nim, jesteście parą? - spytał z cwaniackim uśmiechem. Bardzo dobrze znał odpowiedź, a mimo to zapytał.
- Yhh. Nie, nie jesteśmy ! To przyjaciel.
- No dobra, jak chcesz. A teraz siadaj i jedz. - podsunął mi talerz z naleśnikami i podał nutellę.
- Mmm. - zachwycałam się jego robotą.
- I jak ci smakują? - spytał zaciekawiony.
- Całkiem nieźle, bardzo dobre.
- Cieszę się. Jak zjesz to idź po walizkę, Harry zaraz będzie.
- Okej, ja już zjadłam. - gdy wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę mojego pokoju, usłyszałam podjeżdżające auto pod dom. Pobiegłam szybko po bagaże, chwyciłam w biegu bluzę i zbiegłam na dół. Nieszczęście chciało, że przy ostatnich schodkach potknęłam się o walizkę. Gdy już miałam doznać bardzo bolesnego przeżycia i zderzyć się z podłogą, poczułam jakbym latała. Spojrzałam w górę i ujrzałam zmartwioną twarz Hazzy. Staliśmy tak, gdy po kilku sekundach postawił mnie w końcu.
- Nic ci nie jest?
- Ee nie, wszystko w porządku. Dziękuję.
- Ty niezdaro. I jak podoba ci się niespodzianka? - spytał, przy okazji ukazując szereg swoich białym ząbków.
- Dowiedziałam się wcześniej. -wystawiłam mu język. - Ale jak do tego doszło to sekret zawodowy i nie powiem. - uśmiechnęłam się szczerze.
- Niech ci będzie. To co, jedziemy?
- Jasne, tylko pożegnam się z rodzicami.
Pobiegłam do sypialni rodziców gdzie oboje leżeli.
- Pa mamuś, pa tatuś. - pomachałam im z progu drzwi.
- No narazie skarbie. Dzwoń co wieczór.
- Tak tak, cześć.
- Baw się dobrze i uważaj na siebie ! Pa.
- Nie odpowiadając im, wybiegłam z sypialni, wyszłam z domu i podbiegłam do czarnego BMW o które oparty stał Styles.
 
- Dziękuję, że po mnie przyjechałeś.
- Nie ma problemu. Cieszysz się?
- Pewnie. - mówiąc to lekko pocałowałam go w policzek.
- Mmm, miła nagroda.
- Się wie. - uśmiechnęłam się.
- Dobra wsiadajmy i jedziemy po Em. - weszłam do auta. Zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pasy. Chwilę później Harry dołączył do mnie.
- Alice, musimy porozmawiać póki nie ma Emily.
- Tak? - spytałam. Szczerze mówiąc to trochę się bałam. Sądząc po jego minie, temat nie był zbyt przyjemny.
- No bo .. ty powiedziałaś, że na razie nie chcesz być ze mną w związku.
- Dokładnie. - potwierdziłam.
- Ale tak się zachowujesz.
- ZachowujESZ? - zrobiłam nacisk na końcówkę tego słowa.
- No dobrze, zachowujemy.
- A przeszkadza ci to?
- Nie, ale..
- Ale co? Harry, kurde nie wiem jak się wyrazić.
- Zakochałaś się we mnie? - spytał z cwaniackim uśmiechem.
- Czasami zdaję mi się, że jesteś zbyt pewny siebie.
- Czyli nie? - czy on się ze mną drażnił, Harry kurwa !
- Eh, nie lubię mówić o swoich uczuciach.
- Chcesz zachować je dla siebie?
- Tak, prosiłabym ! A jeśli tak ci przeszkadza to, że okazuję swoje uczucia wobec ciebie, bo chyba ci się narzucam, to dobrze. Masz jak w banku, że się odwale. - w czasie, gdy to mówiłam podjeżdżaliśmy pod dom Emily.
- Ale ja nie chcę, żeby .. - blondynka weszła do auta w idealnym momencie. Przerwała Harremu w pół zdania, a przy niej nie odważyłby się o tym mówić.
- Co taka grobowa cisza? Przerwałam wam rozmowę? - spytała lekko zmieszana.
- No coś ty, rozmawialiśmy ale to błahostka. - mówiąc to, spojrzałam na Hazze, widziałam jak zaciska szczękę.
- Laska, wzięłaś może jakieś ciuchy na imprezę? - spytała uśmiechnięta od ucha do ucha Emily.
- Jasne ! Mam spódniczki, sukienki i zajebiste koszulki do pępka. Mam tego za nas dwie.
- Jeju, nie mogę się już doczekać ! - obydwie z rozemocjonowania klasnęłyśmy w dłonie.
- Ja też ! Chłopaki będą mieli szansę w końcu od nas odpocząć.
- Nie mów tak. Nie przeszkadzałyście nam, żebyśmy musieli od was odpoczywać. - wtrącił się ciągle skupiony na drodze Loczek.
- No ja tam nie wiem. - odpowiedziałam jak tylko potrafiłam srogim głosem.
- Nie kłóćcie się. Dojechaliśmy już.
Zaparkowaliśmy pod przystankiem gdzie miała odbyć się zbiórka. Było już dość sporo osób. Wyszliśmy z auta, Harry wyciągnął nasze walizki, nie miałyśmy na razie ochoty dołączać do reszty, więc staliśmy w ciszy oparci o BMW Stylesa. Gdy przyszedł opiekun grupy, wszyscy się zerwali i podeszli w jego stronę. My również. Już brałam bagaże i ruszyłam z Emily do ludzi, gdy poczułam mocny ścisk za nadgarstek.
- Carter, idź i wszystko mi powiesz. Zaraz przyjdę. - ta tylko kiwnęła głową na znak zrozumienia i podbiegła do grupy.  
- Co chcesz? - spytałam go, odwracając się.
- Wyjaśnić.
- Nie mamy czasu na wyjaśnienia.
- Ally nie o to mi chodziło ! Chciałem się spytać czy nie chcesz, żeby między nami zroiło się coś większego.
- To znaczy? - spytałam, nie do końca go rozumiejąc.
- Podobasz mi się.
- Słucham?
- Baaaardzo cię lubię, bo widzę że inaczej jak pięciolatek nie rozumiesz.
- Rozumiem, tylko się zdziwiłam.
- Chcesz zostać moją dziewczyną?
------------------------------------------
 
 
MBZCXJCBXKNJNASLNCS
nie wiem nawet co mam Wam powiedzieć, bo tak bardzo mi wstyd :((((
Nie mam nawet wytłumaczenia. Chodzi o to, że przez kilka miesięcy nie miałam laptopa, ponieważ był w naprawie. Dlatego też, nie mogłam pisać rozdziałów. Muszę też przyznać, że sporo dzieje się w moim życiu i ciężko mi trochę pisać, ale nie ważne kochani.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba. Minimum 4 komentarze pod tym rozdziałem i będzie następny.
Miłego czytania! <3