-
Ally wstawaj ! Już 6:30. – usłyszałam podniesiony głos mojej mamy
-
Ehem, ale ja nie chcę.
-
Alice musisz wstać. Dawaj kochanie. – poczułam jak swoją delikatną dłonią
przejechała po mojej czuprynie blond włosów.
Nic
nie mówiąc niechętnie wstałam udając się do łazienki. Umyłam starannie zęby,
nałożyłam lekki makijaż, włosy ułożyłam w zgrabnego koka. Po chwili podeszłam
do szafy, wyjęłam ten zestaw :
I
zeszłam na dół w celu zrobienia sobie śniadania. Stanęłam przy blacie kuchennym
wyciągając tym samym chleb, po chwili smarując go samą Nutellą. Po śniadaniu,
pobiegłam po torbę, wzięłam również kurtkę zimową i wyszłam z domu. W szkole
niestety byłam około godziny 7:40, oznaczało to, że lekcje się już zaczęły. Na
moje nieszczęście pierwszą lekcją była geografia. Nienawidziłam tego typa,
który nas uczy, z resztą jak chyba wszyscy. Wiedziałam, że nie będzie dobrze
jak wejdę do klasy, lecz chcąc czy nie chcąc musiałam to zrobić. Zapukałam i
pewnym krokiem weszłam.
-
Przepraszam za spóźnienie. – powiedziałam speszona
-
Ooo, spóźnialska panna Newton zaszczyciła nas swoją obecnością.
-
No jak widać. Za późno wyszłam z domu, przepraszam jeszcze raz.
-
Pewnie się jeszcze na fajke zaszło hmm ?
-
Ja nie palę.
-
To może chłopak cię zatrzymał.
-
Nie mam chłopaka, ale nawet jakby nie pana sprawa.
-
Moja, bo spóźniłaś się na lekcje.
-
Powiedziałam już powód mojego spóźnienia.
-
Jakoś ci nie wierzę.
-
To co mam zrobić żeby pan uwierzył ?
-
Nic, masz jedynkę i siadaj.
-
Co ? Za co ?! – powiedziałam pretensjonalnym głosem.
-
Za spóźnienie.
-
Za spóźnienie to pan mi może wstawić uwagę, bądź spóźnienie do dziennika ale
nie jedynkę. – gotowało się już we mnie, próbowałam być spokojna, ale jak ten
gościu zaraz coś wymyśli to nie wytrzymam.
-
Widzę, że znasz regulamin.
-
A znam.
-
To pewnie wiesz też, że nie wolno sprzeciwiać się nauczycielowi.
-
Jeśli nie ma racji, to mogę wyrazić swoją opinię.
-
Masz szczęście, że dzisiaj mam dobry humor. Inaczej byłoby z tobą źle maleńka.
Siadaj. – powiedział surowym oraz ironicznym głosem.
-
Skurwiel. – szepnęłam na tyle cicho, że tego nie usłyszał. Pojedyncze osoby,
które usłyszały moje słowo, zaczęły cicho chichotać. Po chwili usiadłam na swoje
miejsce w pustej ławce. Lekcja minęła dziwnie szybko, Mrs. McCanzie ciągle się
na mnie patrzył, ale ja próbowałam nie zwracać na to uwagii. Miałam dzisiaj
cztery lekcje, więc było bardzo spokojnie. Rzeczywiście przerobiliśmy całkiem
sporo materiału, ale w miłej atmosferze i ciszy, o którą trudno jest w mojej
klasie. Ostatnią lekcją miał być angielski, nauczycielka niestety nie pozwoliła
mi się zwolnić z całej lekcji, ale jakoś udało mi się ją namówić, aby mnie
wypuściła 15 minut przed jej końcem.
**
Szybkim
krokiem wyszłam ze szkoły i zaczęłam iść w stronę parku. Na miejsce dotarłam po
15 minutach. Rozejrzałam się i nikogo nie spostrzegłam, usiadłam więc na ławce
czekając na Louisa. Nagle poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy od tyłu. Zaczęłam
się bać, że to Harry, tak samo jak zrobił to w klubie. Muszę przyznać, że mi go
brakuje, ciągle myśle o tamtym zdarzeniu i że mogłam się lepiej zachować. Wtedy
nie byłoby tego całego unikania i zrywania kontaktów. – Yhm, Louis ?
-
Zgadłaś ! Długo czekasz ? – w tamtym momencie odwróciłam się i przytuliłam
chłopaka. Faktycznie, był dobrym przyjacielem i nie dziwię się, że ma taki
dobry kontakt z Harrym.
-
Właśnie przyszłam, specjalnie dla ciebie zerwałam się z lekcji.
-
Niegrzeczna dziewczynka. – uśmiechnął się cwaniacko. – Chodź usiądziemy.
-
Jasne.
-
No więęęc co się wtedy stało? – zapytał z zaciekawieniem.
-
Ehh, tylko nie śmiej się, proszę.
-
Ojć, no wiem. Mów.
-
No, bo wtedy jak wyszliśmy z klubu, poszliśmy do waszego domu to ja byłam
strasznie wstawiona. I zaczęło mi trochę odbijać.
-
No ?
-
No i … jak byliśmy już u was w domu to poprosiłam go, żeby ze mną spał. Podał
mi swoją koszulkę, a ja przy nim na spokojnie zaczęłam się przebierać. No wiesz
zdjęłam sukienke, i … byłam w samej bieliźnie. Może jeszcze tego nie wiesz, ale
ja nie jestem taka, że rozbieram się przy pierwszym lepszym chłopaku, poza tym
ja nigdy nie miałam chłopaka.
-
Mmm, miał niezłe widoki. – zaśmiał się głupio.
-
Wiesz co ?! Bardzo zabawne, ty chyba tego nie rozumiesz … - już chciałam
wstawać, gdy poczułam mocny ścisk za nadgarstek.
-
Ally żartowałem, przepraszam. Opowiadaj dalej. – usiadłam więc i znowu zaczęłam
opowiadać.
-
Gdy już ubrałam się w jego koszulkę, on zrobił to samo co ja, zdjął spodnie i
koszulkę. Mimo, że nie pierwszy raz widziałam jego nagie ciało, nigdy mnie tak
nie podniecało.
-
Czekaj, czekaj. Widziałaś go kiedyś w samych bokserkach ?
-
Tak, ale to długa historia poza tym nie na temat.
-
Tak pan profesor, mów dalej.
-
Mówiłabym gdybyś mi nie przerywał. – nastała cisza. – Grzeczny chłopczyk. –
posłałam mu cwaniacki uśmieszek, coś w rodzaju uśmiechu Stylesa.
-
No i gdy się koło mnie położył to ja … ja po prostu nie panowałam nad sobą. Całowałam
go i inne głupie rzeczy. I w ostatnim momencie, gdy już prawie do TEGO doszło
Harry przestał. Ja byłam kompletnie pijana i nie wiedziałam co robię. Odepchnął
mnie lekko od siebie i przemówił mi do rozsądku. Miał rację i jestem mu
wdzięczna, że to zrobił. A unikam go, bo mi zwyczajnie wstyd. Wyszłam na pustą
lale, która nad sobą nie panuje. – spuściłam głowę, nie chciałam, aby widział
smutku na mojej twarzy.
-
Mylisz się, on zamknął się w sobie, z nikim nie rozmawia, nie chce nigdzie
wychodzić. Brakuje mu ciebie.
-
Ja boję się spotkania z nim, zrozum. Wstydzę się tego co zrobiłam.
-
Harry zrozumie, byłaś wstawiona, każdy by zrozumiał.
-
No nie wiem.
-
Ale ja wiem, porozmawiać z nim na ten temat ?
-
Która godzina ? – zmieniłam temat
-
Eh, 12:30.
-
Ale się zasiedzieliśmy, za 30 minut muszę być w domu. Kuzyn do mnie przyjeżdża.
Muszę iść.
-
Podwiozę cię.
-
Nie trzeba.
-
Nalegam. – uśmiechnął się ciepło.
-
Niech ci będzie. – zawtórowałam mu uśmiechem.
Wsiedliśmy
do auta, w czasie jazdy panowała męcząca cisza. Gdy w końcu stanęliśmy pod
domem wysiedliśmy z auta, a Louis odprowadził mnie pod drzwi.
-
Pozdrów go. – powiedziałam cicho.
-
Na pewno ?
-
Na pewno. Muszę iść, kuzyn czeka. Cześć.- mówiąc to przytuliłam się do niego, a
on dał mi buziaka w policzek.
-
Dzięki za pomoc.
-
Jaką pomoc Ally ?
-
Mogłam się wygadać, ulżyło mi. Poza tym wiem już trochę więcej na temat
Harrego.
-
No problem. Papa.
-
Narazie. – weszłam do mieszkania, gdy zobaczyłam torby Chada stojące przy
komodzie wbiegłam do salonu i rzuciłam się mu na szyję.
-
Chad !
-
Ally ! Tęskniłem !
-
Ja też, od dawna czekasz ?
-
No jakieś 20 minut.
-
Przepraszam, byłam z kolegom.
-
Właśnie widziałem jaki to kolega, yhym.
-
Podglądywałeś nas ! Nieładnie tak. – sprzedałam ku kuksańca w ramię.
-
Oj tam.
-
To naprawdę tylko kumpel. Ale zostawmy go już, co robimy ?
-
Przepraszam, ale ja na tą chwile ide spać. Mam za sobą długą i męczącą drogę.
Sorki kuzynka.
-
Nie ma za co, idź się połóż. – nie odpowiadając poszedł na góre w stronę pokoju
dla gości. Kochałam mojego kuzyna, lepszego nie ma chyba nikt w świecie. Jest
dla mnie jak brat wiedziałam, że mogę mu ufać, no i zawsze się z nim świetnie
bawiłam. Jest ode mnie tylko dwa lata starszy, więc już jako niemowlaki nie
mogliśmy bez siebie żyć. Tak też zostało.
----------------------
Rozdział ósmy, przepraszam, że tak długo go nie dodawałam. To może cztery komentarze ? Takk ładnie proszę ;* Mi się osobiście podoba, a jak wam ?
Miłego czytania xd
Zajebiste *-*
OdpowiedzUsuńPisz dalej :*
Super blog.
OdpowiedzUsuńPisz dalej <3
Ale fajne
OdpowiedzUsuńPisz dalej :*
Ha..
OdpowiedzUsuńCztery komentarze :3
Pisz dalej xd
No dawaj no! hah i jest piec! ;*
OdpowiedzUsuńNo dawaj no! hah i jest piec! ;*
OdpowiedzUsuńNo dawaj no! hah i jest piec! ;*
OdpowiedzUsuń