piątek, 15 listopada 2013

Rozdział ósmy " Spotkanie "

- Ally wstawaj ! Już 6:30. – usłyszałam podniesiony głos mojej mamy
- Ehem, ale ja nie chcę.
- Alice musisz wstać. Dawaj kochanie. – poczułam jak swoją delikatną dłonią przejechała po mojej czuprynie blond włosów.
Nic nie mówiąc niechętnie wstałam udając się do łazienki. Umyłam starannie zęby, nałożyłam lekki makijaż, włosy ułożyłam w zgrabnego koka. Po chwili podeszłam do szafy, wyjęłam ten zestaw :
 
I zeszłam na dół w celu zrobienia sobie śniadania. Stanęłam przy blacie kuchennym wyciągając tym samym chleb, po chwili smarując go samą Nutellą. Po śniadaniu, pobiegłam po torbę, wzięłam również kurtkę zimową i wyszłam z domu. W szkole niestety byłam około godziny 7:40, oznaczało to, że lekcje się już zaczęły. Na moje nieszczęście pierwszą lekcją była geografia. Nienawidziłam tego typa, który nas uczy, z resztą jak chyba wszyscy. Wiedziałam, że nie będzie dobrze jak wejdę do klasy, lecz chcąc czy nie chcąc musiałam to zrobić. Zapukałam i pewnym krokiem weszłam.
- Przepraszam za spóźnienie. – powiedziałam speszona
- Ooo, spóźnialska panna Newton zaszczyciła nas swoją obecnością.
- No jak widać. Za późno wyszłam z domu, przepraszam jeszcze raz.
- Pewnie się jeszcze na fajke zaszło hmm ?
- Ja nie palę.
- To może chłopak cię zatrzymał.
- Nie mam chłopaka, ale nawet jakby nie pana sprawa.
- Moja, bo spóźniłaś się na lekcje.
- Powiedziałam już powód mojego spóźnienia.
- Jakoś ci nie wierzę.
- To co mam zrobić żeby pan uwierzył ?
- Nic, masz jedynkę i siadaj.
- Co ? Za co ?! – powiedziałam pretensjonalnym głosem.
- Za spóźnienie.
- Za spóźnienie to pan mi może wstawić uwagę, bądź spóźnienie do dziennika ale nie jedynkę. – gotowało się już we mnie, próbowałam być spokojna, ale jak ten gościu zaraz coś wymyśli to nie wytrzymam.
- Widzę, że znasz regulamin.
- A znam.
- To pewnie wiesz też, że nie wolno sprzeciwiać się nauczycielowi.
- Jeśli nie ma racji, to mogę wyrazić swoją opinię.
- Masz szczęście, że dzisiaj mam dobry humor. Inaczej byłoby z tobą źle maleńka. Siadaj. – powiedział surowym oraz ironicznym głosem.
- Skurwiel. – szepnęłam na tyle cicho, że tego nie usłyszał. Pojedyncze osoby, które usłyszały moje słowo, zaczęły cicho chichotać. Po chwili usiadłam na swoje miejsce w pustej ławce. Lekcja minęła dziwnie szybko, Mrs. McCanzie ciągle się na mnie patrzył, ale ja próbowałam nie zwracać na to uwagii. Miałam dzisiaj cztery lekcje, więc było bardzo spokojnie. Rzeczywiście przerobiliśmy całkiem sporo materiału, ale w miłej atmosferze i ciszy, o którą trudno jest w mojej klasie. Ostatnią lekcją miał być angielski, nauczycielka niestety nie pozwoliła mi się zwolnić z całej lekcji, ale jakoś udało mi się ją namówić, aby mnie wypuściła 15 minut przed jej końcem.
**
Szybkim krokiem wyszłam ze szkoły i zaczęłam iść w stronę parku. Na miejsce dotarłam po 15 minutach. Rozejrzałam się i nikogo nie spostrzegłam, usiadłam więc na ławce czekając na Louisa. Nagle poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy od tyłu. Zaczęłam się bać, że to Harry, tak samo jak zrobił to w klubie. Muszę przyznać, że mi go brakuje, ciągle myśle o tamtym zdarzeniu i że mogłam się lepiej zachować. Wtedy nie byłoby tego całego unikania i zrywania kontaktów. – Yhm, Louis ?
- Zgadłaś ! Długo czekasz ? – w tamtym momencie odwróciłam się i przytuliłam chłopaka. Faktycznie, był dobrym przyjacielem i nie dziwię się, że ma taki dobry kontakt z Harrym.
- Właśnie przyszłam, specjalnie dla ciebie zerwałam się z lekcji.
- Niegrzeczna dziewczynka. – uśmiechnął się cwaniacko. – Chodź usiądziemy.
- Jasne.
- No więęęc co się wtedy stało? – zapytał z zaciekawieniem.
- Ehh, tylko nie śmiej się, proszę.
- Ojć, no wiem. Mów.
- No, bo wtedy jak wyszliśmy z klubu, poszliśmy do waszego domu to ja byłam strasznie wstawiona. I zaczęło mi trochę odbijać.
- No ?
- No i … jak byliśmy już u was w domu to poprosiłam go, żeby ze mną spał. Podał mi swoją koszulkę, a ja przy nim na spokojnie zaczęłam się przebierać. No wiesz zdjęłam sukienke, i … byłam w samej bieliźnie. Może jeszcze tego nie wiesz, ale ja nie jestem taka, że rozbieram się przy pierwszym lepszym chłopaku, poza tym ja nigdy nie miałam chłopaka.
- Mmm, miał niezłe widoki. – zaśmiał się głupio.
- Wiesz co ?! Bardzo zabawne, ty chyba tego nie rozumiesz … - już chciałam wstawać, gdy poczułam mocny ścisk za nadgarstek.
- Ally żartowałem, przepraszam. Opowiadaj dalej. – usiadłam więc i znowu zaczęłam opowiadać.
- Gdy już ubrałam się w jego koszulkę, on zrobił to samo co ja, zdjął spodnie i koszulkę. Mimo, że nie pierwszy raz widziałam jego nagie ciało, nigdy mnie tak nie podniecało.
- Czekaj, czekaj. Widziałaś go kiedyś w samych bokserkach ?
- Tak, ale to długa historia poza tym nie na temat.
- Tak pan profesor, mów dalej.
- Mówiłabym gdybyś mi nie przerywał. – nastała cisza. – Grzeczny chłopczyk. – posłałam mu cwaniacki uśmieszek, coś w rodzaju uśmiechu Stylesa.
- No i gdy się koło mnie położył to ja … ja po prostu nie panowałam nad sobą. Całowałam go i inne głupie rzeczy. I w ostatnim momencie, gdy już prawie do TEGO doszło Harry przestał. Ja byłam kompletnie pijana i nie wiedziałam co robię. Odepchnął mnie lekko od siebie i przemówił mi do rozsądku. Miał rację i jestem mu wdzięczna, że to zrobił. A unikam go, bo mi zwyczajnie wstyd. Wyszłam na pustą lale, która nad sobą nie panuje. – spuściłam głowę, nie chciałam, aby widział smutku na mojej twarzy.
- Mylisz się, on zamknął się w sobie, z nikim nie rozmawia, nie chce nigdzie wychodzić. Brakuje mu ciebie.
- Ja boję się spotkania z nim, zrozum. Wstydzę się tego co zrobiłam.
- Harry zrozumie, byłaś wstawiona, każdy by zrozumiał.
- No nie wiem.
- Ale ja wiem, porozmawiać z nim na ten temat ?
- Która godzina ? – zmieniłam temat
- Eh, 12:30.
- Ale się zasiedzieliśmy, za 30 minut muszę być w domu. Kuzyn do mnie przyjeżdża. Muszę iść.
- Podwiozę cię.
- Nie trzeba.
- Nalegam. – uśmiechnął się ciepło.
- Niech ci będzie. – zawtórowałam mu uśmiechem.
Wsiedliśmy do auta, w czasie jazdy panowała męcząca cisza. Gdy w końcu stanęliśmy pod domem wysiedliśmy z auta, a Louis odprowadził mnie pod drzwi.
- Pozdrów go. – powiedziałam cicho.
- Na pewno ?
- Na pewno. Muszę iść, kuzyn czeka. Cześć.- mówiąc to przytuliłam się do niego, a on dał mi buziaka w policzek.
- Dzięki za pomoc.
- Jaką pomoc Ally ?
- Mogłam się wygadać, ulżyło mi. Poza tym wiem już trochę więcej na temat Harrego.
- No problem. Papa.
- Narazie. – weszłam do mieszkania, gdy zobaczyłam torby Chada stojące przy komodzie wbiegłam do salonu i rzuciłam się mu na szyję.
- Chad !
- Ally ! Tęskniłem !
- Ja też, od dawna czekasz ?
- No jakieś 20 minut.
- Przepraszam, byłam z kolegom.
- Właśnie widziałem jaki to kolega, yhym.
- Podglądywałeś nas ! Nieładnie tak. – sprzedałam ku kuksańca w ramię.
- Oj tam.
- To naprawdę tylko kumpel. Ale zostawmy go już, co robimy ?
- Przepraszam, ale ja na tą chwile ide spać. Mam za sobą długą i męczącą drogę. Sorki kuzynka.
- Nie ma za co, idź się połóż. – nie odpowiadając poszedł na góre w stronę pokoju dla gości. Kochałam mojego kuzyna, lepszego nie ma chyba nikt w świecie. Jest dla mnie jak brat wiedziałam, że mogę mu ufać, no i zawsze się z nim świetnie bawiłam. Jest ode mnie tylko dwa lata starszy, więc już jako niemowlaki nie mogliśmy bez siebie żyć. Tak też zostało.
 
----------------------
Rozdział ósmy, przepraszam, że tak długo go nie dodawałam. To może cztery komentarze ? Takk ładnie proszę ;* Mi się osobiście podoba, a jak wam ?
Miłego czytania xd
 


7 komentarzy: